Lista osób oczekujących na lokal socjalny z roku na rok się wydłuża. Ja na swoje czekam już od ponad dwóch lat. Wczoraj byłam w urzędzie i dowiedziałam się, że już niedługo będę mogła się wprowadzić. Nie wyobrażacie sobie jak się cieszę.
Nie przeprowadzono zwalczania kretów
Z tego co mówiła mi Pani z wydziału mieszkaniowego, miasto wpadło na pomysł, żeby do celów socjalnych adoptować budynki powojskowe. Pani była bardzo rozmowna, opowiedziała mi nawet więcej niż chciałam w zasadzie wiedzieć. Mówiła o tym, że prace w jednym ze wspomnianych w budynków trwają już od jakiegoś czasu, że była tam już przeprowadzona deratyzacja. (Deratyzacja to odszczurzanie!) Również zwalczanie karaluchów i innych owadów przeprowadzono. Jak o tym usłyszałam, to normalnie przeraziłam się. Rozumiem, że mieszkania socjalne mogą mieć i mają obniżony standard, ale skoro tam były szczury, karaluchy i nie wiadomo co jeszcze … to czego mogę się spodziewać. Przez myśl mi przeszło, że pewnie dostanę jakieś zawilgocone mieszkanie z trzeszczącą podłogą. Wspomniałam kobiecie o moich obawach. Ona jednak wyjaśniła mi, że te wszystkie zabiegi, którym został budynek poddany oraz to co jeszcze będzie w nim robione, przyniesie na prawdę zadowalające efekty. Nawet ozonowanie będzie tam robione. Podobno ma ono zlikwidować między innymi zapach stęchlizny panujący w długo niewietrzonych pomieszczeniach. A wszystkim zajmuje się wyspecjalizowana firma. Kobieta chwaląc poczynione działania, stwierdziła, że tylko na bezpieczne zwalczanie kretów nie starczyło funduszy.
Pierwsze przerażenie minęło, a kiedy usłyszałam, że również podłogi i okna zostaną wymienione powróciła radość. Nie potrzebnie mi ta kobieta mówiła o szczurach i karaluchach. Pewne jest to, że dostanę większe mieszkanie. W końcu dzieci będą miały więcej przestrzeni i lepsze warunki do nauki.